To naprawdę smaczna książka, nie tylko w tytule, bo zawiera przepisy na niespotykane i zapomniane smaki.
Akcja toczy się podobnie jak w pierwszej części w Mrągowie i na wsi, gdzie mieszka Ludmiła, główna bohaterka poznana w pierwszej części prowincjonalnego tryptyku o której pisałam tak klik.
Ta część mam wrażenie jest najbardziej osobista i prawdziwa, wiele w niej przypisów autorki, jak i podziękowania na końcu, a i fotografie w środku, czynią ją ładnym pamiętnikiem.
Intrygujące smaki, magia gotowania i prostota składników, to to co i ja lubię najbardziej.
Ale czy słyszeliście kiedyś o zupie z komosy, bulwach podobnych do ziemniaka, które nazywają topinambur, ja znam bo moi sąsiedzi to myśliwi, a to przysmak dzików, ale szczerze nie próbowałam smakować :).
Znajdziesz tutaj także przepis, a raczej magię gotowania rosołu obowiązkowej zupy w wielu domach, zwłaszcza w niedziele, czy tradycyjne potrawy przygotowywane na wigilię.
Historię pewnego pięknego dworku, trochę dziecięcej beztroskiej radości małej Zosi, miłość, przyjaźń i radość, a także spełnienie głównej bohaterki.
PS. mam też trzecią część ,,Prowincja pełna słońca'', ale chyba nie będę jej czytać, bo nie lubię, nie po kolei, a nie wiem czemu w bibliotece nie było drugiej.
Polecam :)
Blog autorki prowincjapelnamarzen.blog.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Lubię kiedy tu jesteś, a jeszcze bardziej kiedy coś piszesz, dziękuje :* i zapraszam częściej.